Jak reagować na przemoc seksualną względem dziecka w sieci

"Mężczyzna, podający się za administratora aplikacji GaduGadu, szantażował moją 12-letnią siostrę screenem z wezwaniem do sądu, na którym było rozpowszechnianie treści pedofilskich. (...) W ramach 'ugody' pan proponował jej rozebranie się przed kamerką internetową. Wiek był podany, więc sprawca doskonale wiedział, z kim ma do czynienia" - zaalarmował brat dziewczynki, który zgłoszenie wysłał do zespołu Dyżurnet.pl.

W 2018 roku do ekspertów dyżurnet.pl zgłoszono prawie 2 tys. przypadków zakwalifikowanych jako materiały przedstawiające seksualne wykorzystywanie dziecka zgłoszono. Sexting, childgrooming, sextortion - to zjawiska, z którymi często mierzą się dzieci w internecie.

Reklama

Wyjaśniamy, czym są i jak można sobie z nimi poradzić. Rodzice nie muszą pozostać wobec problemu bezradni.

Sexting i sextortion

- Moja 14 letnia córka udostępniła w zeszłym roku chłopakowi swoje nagie zdjęcia. Niestety zdjęcia żyją teraz swoim życiem, co odbija się na stanie mojej córki. Zaczęła się ciąć. Ostatnio zdjęcia pojawiły się na aplikacji Snapchat - pod nickiem "polskienudeski (...)" - to jedno ze zgłoszeń dotyczących tzw. sextingu, które trafiło do zespołu dyżurnet.pl.

Sexting to zjawisko polegające na przesyłaniu za pośrednictwem internetu intymnych materiałów takich jak zdjęcia, filmy czy wiadomości o charakterze seksualnym. Materiały wysłane w niewłaściwe ręce mogą zostać potem rozpowszechnione i wyrządzić szkodę nastolatkowi.

Dzieci padają też ofiarami szantażu, na przykład: jeżeli nie zapłacisz mi pieniędzy, to opublikuję twoje nagie zdjęcie. Wtedy mamy do czynienia ze zjawiskiem sextortion - szantażu internetowego. Co zrobić, kiedy nasze dziecko padnie ofiarą takiego zjawiska, albo jego intymne zdjęcie wyląduje na portalu społecznościowym?

Przede wszystkim rozmowa

- W pierwszej kolejności trzeba porozmawiać z dzieckiem. Bardzo ważne jest to, żeby nie obwiniać dziecka, nawet jeśli faktycznie wysłało komuś nagie zdjęcie. Tylko szczera rozmowa może nam pomóc w dojściu do źródła problemu - wyjaśnia Martyna Różycka, kierownik zespołu Dyżurnet.pl. Jak dodaje, rozmowa jest ważna, ponieważ pomoże wesprzeć dziecko w i tak trudnej sytuacji, ale też pozwala nam ocenić, jaki dziecko ma stosunek do sytuacji, w której się znalazło. - Może być tak, że cyberprzemoc nie jest dla niego takim problemem, jak dla nas - mówi Różycka.

Drugi bardzo ważny krok, który należy wykonać, to zabezpieczenie wszystkich dowodów cyfrowych, jakie powstały i mogą się przydać w sprawie. Przykładem jest zrobienie screenów z wiadomości na komunikatorze, czy komentarzy na portalach społecznościowych. Jeżeli życie lub zdrowie dziecka jest zagrożone, wtedy trzeba podjąć zdecydowane działania i udać się na policję.

W sytuacji, gdy rodzic nie ma pewności, jakie kroki podjąć, powinien zgłosić się po pomoc do ekspertów. Miejscem, które może się tu okazać właściwie, jest szkoła. - Psycholog szkolny, pedagog jest w stanie nas właściwie nakierować i ma taki obowiązek. Szkoła dysponuje także pewnymi mechanizmami, które pomogą w rozwiązaniu problemu, jeżeli źródło pojawiło się wśród uczniów - wyjaśnia Martyna Różycka. I jak dodaje, należy pamiętać, że jeżeli rodzic widzi niepokojące zachowanie u dziecka, to sytuacja, która je wywołała może się rozwijać od tygodni. A zawsze lepsza jest profilaktyka, niż sprzątanie już rozlanego mleka.

Zgłoszenie do Dyżurnet.pl

Po pomoc można się zgłosić także do ekspertów Dyżurnet.pl. To jedyny zespół w Polsce, który reaguje na treści przedstawiające seksualne wykorzystywanie dzieci. W 2018 roku eksperci zespołu przeanalizowali ponad 13 tysięcy incydentów skierowanych przeciwko bezpieczeństwu dzieci i młodzieży. 1998 spośród nich zakwalifikowano jako CSAM, czyli child sexual abuse materials - materiały przedstawiające seksu­alne wykorzystywanie dziecka. W prawie wszystkich przypadkach eksperci potwierdzili faktyczną obecność takich materiałów w sieci. Ponad 3/4 z nich stanowiły zdjęcia.

Nastolatki i ich rodzice mają możliwość zasygnalizowania problemu za pośrednictwem formularza dostępnego na stronie internetowej, automatycznej infolinii lub drogą mailową. Podejrzany incydent w sieci może zgłosić każdy. Najwięcej zgłoszeń trafia do ekspertów anonimowo.

- Po odebraniu zgłoszenia naszym priorytetem jest natychmiastowe rozwiązanie sytuacji. Treści zawierające przemoc seksualną względem dzieci z reguły krótko funkcjonują pod wskazanym adresem. Ważna jest więc szybka reakcja - wyjaśnia Martyna Różycka. Po zakwalifikowaniu przez ekspertów incydentu jako CSAM sprawa trafia do właściwych organów. W zależności od tego, gdzie zlokalizowany jest serwer, na którym wystąpiły treści zagrażające dziecku, o incydencie informowana jest policja, ale również administrator portalu, jeśli jego działania mogą pomóc.

Więcej niż co dziesiąty nastolatek wysłał komuś swoje nagie zdjęcie

Zjawiska sextingu i sextoration można obecnie zaobserwować właściwie we wszystkich grupach wiekowych. Jeszcze kilka lat temu sexting był wykorzystywany między osobami, które łączył związek lub inna bliska relacja. Teraz coraz więcej osób decyduje się na wysyłanie intymnych materiałów, jako na formę flirtu.

To szczególnie niebezpiecznie dla nastolatków, które nie do końca zdają sobie sprawę ze wszystkich zagrożeń wypływających z takiego sposobu komunikacji. Z bieżącej analizy zgłoszeń dokonywanej przez ekspertów Dyżurnet.pl wynika, że rośnie liczba intymnych materiałów, które zostały prawdopodobnie wyprodukowane przez osobę, która na nich widnieje. Zdarza się, że dzieci wysyłają intymne materiały, albo później przerabiają nagie zdjęcia swoich rówieśników, nadając im cechy pornograficzne - dla żartu, albo żeby komuś dokuczyć.

Z badań przeprowadzonych w 2017 roku przez Instytut Badawczy NASK Nastolatki 3.0 wynika, że ponad 40 proc. nastolatków w przedziale wiekowym 15-18 lat dostało kiedyś od innej osoby nagie zdjęcie lub film, a 13 proc. takie intymne materiały komuś wysłało.

- Na podstawie analizowanych przez nas treści widzimy wzrost występowania zjawiska sextingu wśród dzieci, ale to nie bierze się znikąd. Nastolatki mają obecnie szeroki dostęp do technologii i będą produkować materiały intymne, bo przekaz wokół nich jest silnie seksualizujący - wyjaśnia Martyna Różycka. Dzieci, obserwując pewne wzorce, próbują je naśladować. - Jeżeli dziecko widzi w telewizji albo na Instagramie celebrytkę, która jest atrakcyjna, bo pokazała się w określony sposób i dzięki temu zarabia pieniądze, to takie dziecko może pomyśleć, że to dobry sposób na zrobienie kariery. Spójrzmy na reklamy i na otaczający nas świat oczami nastolatki, która może poczuć się produktem wizualnym - tłumaczy Różycka.

Childgrooming

- Wczoraj (...) do mojej siostry, która w tym roku ma dopiero 12 lat, napisał pewien gość, podający się za administratora aplikacji GaduGadu. Szantażował ją screenem z wezwaniem do sądu, na którym było rozpowszechnianie treści pedofilskich. Siostra poinformowała mnie i rodziców, zrobiłem screeny, na których w ramach "ugody" pan proponował rozebranie się przed kamerką internetową 12-latce. Wiek był podany, więc sprawca doskonale wiedział, z kim ma do czynienia - przypadek opisany w jednej z wiadomości, która trafiła do zespołu Dyżurnet.pl, to przykład childgroomingu, czyli uwodzenie dziecka przez internet.

Sprawcami childgroomingu są najczęściej osoby dorosłe o skłonnościach pedofilskich. Wyszukują swoje ofiary na portalach społecznościowych, a potem nawiązują znajomość. Z reguły wybierają dzieci samotne, z niskim poczuciem własnej wartości, które spędzają dużo czasu w sieci i potrzebują uwagi ze strony osoby dorosłej. Profil na mediach społecznościowych dostarcza sprawcy wielu szczegółów na temat usposobienia i upodobań nastolatka. Za słabe ustawienia prywatności i ogólna tendencja do ekshibicjonizmu w sieci, ułatwiają późniejsze manipulowanie dzieckiem. Sprawca nawiązuje kontakt z dzieckiem i wchodzi z nim w relację. Kolejnym etapem uwodzenia jest zaprzyjaźnianie się. Wspieranie w trudnych chwilach, pocieszanie w gorszy dzień. Tak dorosły zdobywa zaufanie dziecka, a później, często po wielu miesiącach rozmowy, prosi o treści intymne.

Childgrooming to jednak nie tylko pożywka dla osób o skłonnościach pedofilskich, ale także dla osób wykazujących inne niebezpieczne postawy życiowe. Wysyłanie seksualizujących wiadomości, czy zamieszczanie niewybrednych komentarzy pod zdjęciami dziecka czy nastolatka, również stanowi formę przemocy seksualnej. Od typowego uwodzenia dziecka różni się przede wszystkim czasem trwania - nie jest to długotrwały proces, a pojedyncza wiadomość lub inny krótkotrwały kontakt. Przykład? Nastolatka publikuje na portalu społecznościowych swoje zdjęcie, po czym otrzymuje wiadomości z podtekstem seksualnym. 

- Komunikat typu "prześlij nudeski", to także przemoc seksualna. Nam dorosłym może wydawać się to zabawne. Traktujemy to już trochę jako element popkultury. Ale gdyby ktoś podszedł do kobiety na ulicy i powiedział "pokaż cycki", to wiedzielibyśmy, że coś jest nie w porządku - mówi Martyna Różycka.

Jak tłumaczy ekspertka, ważne, aby budować u nastolatków zdrową asertywność. Poczucie, że zawsze mogą odmówić przesłania nagiego zdjęcia, nawet jeśli je komuś wcześniej obiecały. Tak, aby dziecko nie czuło się do czegoś zobowiązane, albo odpowiedzialne, bo rozmawiało z kimś przez 15 minut na komunikatorze. - Dziecko jest jednostką społeczną, która potrzebuje uwagi i dorosłego przewodnika u boku. Jeżeli tego nie otrzymuje, to staje się łatwiejszą ofiarą przemocy seksualnej. I nie ma w tym jego winy - mówi Różycka.

Dominika Pietrzyk

INTERIA
Dowiedz się więcej na temat: cyberprzemoc
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy